Wbił mi nóż prosto w serce. Bez zastanowienia, bez słowa
wyjaśnień, prosto w serce. Czułam się jakbym się rozpadała na milion
kawałeczków, jakbym przestawała istnieć. Akurat w momencie, w którym wszystko
zaczynało wracać do normy, w którym w końcu zaczynałam oddychać pełną piersią,
on musiał to zrobić. Po tych wszystkich nocach, w czasie których nie mieliśmy
przed sobą tajemnic, po tych wszystkich słowach, jak się okazuje pustych i nic
nie znaczących słowach, on mnie zostawia. Jak zwykłego śmiecia, jak wyżutą gumę.
Przecież to nie ma sensu, przecież obiecał, że będzie, że nie odejdzie, że nic
nie zdoła nas rozdzielić, że kocha. Właśnie zdałam sobie sprawę, jak bardzo się
myliłam. Nigdy nie powinnam była mu ufać, przecież on jest taki, jak wszyscy:
beznadziejny, zakłamany, jak wszyscy ci, którzy mi wmawiali, że to ja jestem
beznadziejna. A tak naprawdę to nie jest moja wina, to nigdy nie była moja wina. Po prostu zawsze
wybierałam sobie złe towarzystwo, zawsze zależało mi na ludziach, którym nie
zależało na mnie, a on przelał miarkę.
Pomimo tego, że okazał się bezdusznym idiotą, kochałam go. I
nie mogę temu zaprzeczyć. Bo przecież mogłam go kochać. Zrobił tyle wspaniałych
rzeczy, wystarczających, by się w nim zakochać. Zawsze wydawał się być taki
szczery, pomocny, szkoda, że tylko się wydawał. Nie wyglądał na osobę, która z
taką łatwością może przebić komuś serce.
Nie wierzyłam, że dałam się nabrać. Jak łatwowierny głupek.
Nie mogłam się ruszyć. Bałam się, że gdy wykonam nawet
najmniejszy ruch, rozsypię się. Mimo wszystko nie chciałam się rozsypywać.
Chyba wierzyłam, że to jeszcze nie jest pora na mnie.
Wyszedłem z jej pokoju cicho zamykając za sobą drzwi. Łza
spłynęła po moim policzku. Nie chciałem jej krzywdzić. Nie wiem, co mnie
napadło, by pakować się w romans z Vanessą. To był moment. Moment, w którym ona
weszła do pokoju Alex, zastała mnie tylko w ręczniku, zaraz po kąpieli.
Widziałem jak na mnie patrzy, a przez ten jej wzrok, zacząłem jej pożądać.
Oparłem się o ścianę, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało,
w to, że tak łatwo dałem się uwieść i że zdradziłem. Zdradziłem tę bezbronną
osóbkę, którą tak bardzo kochałem. A kochałem ją najmocniej na świecie. Przez
jeden, głupi impuls, zaprzepaściłem cały nasz związek, a nawet całą naszą
znajomość. Po tym wszystkim, w czym brała udział w Wolverhampton, to właśnie mi
zaufała. A ja ją zdradziłem i rzuciłem, nawet nie mając siły wytłumaczyć, co
się stało.
Zacisnąłem pięści i powolnym krokiem ruszyłem do pokoju
mojego i chłopaków. Otarłem łzy, które mimo moich starań spłynęły i wszedłem
tam. Zayn siedział na łóżku i czytał książkę. Nie obchodziła mnie reszta, to on
był moim celem.
-Zerwałem z nią, możesz iść ją pocieszać, droga wolna –
wycedziłem przez zęby, próbując powstrzymać swoją chęć rzucenia się na niego.
Poczułem na sobie wzrok czterech par oczu. Malik prychnął z irytacją, ale się
nie odezwał. – No co, chyba tego chciałeś, co? Chciałeś, żeby ona w końcu się
ode mnie uwolniła. Także proszę bardzo, jest wolna, samotna, dobrze wiesz, że
przyjmie pomoc każdego, nawet twoją.
-Stary, o co ci chodzi? Czemu masz pretensje do mnie? To nie
ja zniszczyłem twój związek, to tylko i wyłącznie twoja wina, więc zejdź ze
mnie. – Zayn odłożył książkę i wstał, nie spuszczając ze mnie oczu.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz. To wszystko twoja
wina, gdyby nie ty, nikt by o tym nie wiedział, nadal bym z nią był. Ale ty
oczywiście musiałeś znaleźć się tam, gdzie nie trzeba.
-O, przepraszam za to, że pojawiłem się w nieodpowiednim
miejscu, w nieodpowiednim czasie. I że cię przyłapałem. Ale nadal jestem
zdania, że to nie ja spieprzyłem twój związek, tylko ty sam. A raczej z pomocą Vanessy.
-Ona by się o tym nie dowiedziała – wycedziłem, czując, jak
gniew niebezpiecznie we mnie buzuje.
-Dowiedziałaby się. Takie rzeczy zawsze wychodzą, Liam.
Uświadom to sobie. Przestań się oszukiwać. I przestań zwalać winę na cały
świat, bo to ty pieprzyłeś się z Vanessą akurat wtedy, kiedy Alex cię
najbardziej potrzebowała. – Wiedziałem że ma rację, ale z całych sił próbowałem
sobie wmówić, że to jego wina. Że to wina wszystkich dookoła, tylko nie moja. A
to właśnie była tylko i wyłącznie moja wina. Zayn, wchodząc do pokoju, tylko
zrobił mi przysługę.
Rozsypałem się. Łzy znów zaczęły spływać po moich policzka.
Chcąc je ukryć, usiadłem na swoim łóżku i schowałem twarz w dłoniach. Słyszałem
ich oddechy. Wiedziałem, że Niall, Harry i Louis nie mogli uwierzyć w to, co
zrobiłem. Ja sam nie mogłem w to uwierzyć, przecież to takie nie w moim stylu.
Usłyszałem, że ktoś wychodzi z pokoju. Naprawdę nie obchodziło mnie teraz kto
to, gdzie idzie, chciałem umrzeć.
Ktoś zapukał do mojego pokoju, co wyrwało mnie z zamyślenia.
-Proszę – powiedziałam cicho, mając nadzieję, że gość mnie
nie usłyszy i odejdzie. Jednak drzwi się uchyliły, a z korytarza powoli wsunęła
się czarna czupryna a później reszta głowy Zayn’a. Uśmiechnął się ciepło.
-Mogę? – Kiwnęłam potwierdzająco głową, odchodząc od okna.
-Pewnie jesteś ciekawy, co się stało – stwierdziłam,
siadając na łóżku.
-Wiem, co się stało – stwierdził szybko. – Wiem wszystko.
-Wszystko? To może mi wyjaśnisz, dlaczego on mnie zostawił.
Co zrobiłam nie tak?
-Nie powiedział ci, dlaczego? – pokręciłam głową, uderzając
pięścią w poduszkę. – Idiota. Ja ci nie powiem. Musisz to usłyszeć od niego,
Alex. To nie jest moja sprawa.
-Skoro to nie jest twoja sprawa, to dlaczego tu jesteś?
-Myślałem, że będziesz w trochę gorszym stanie i
potrzebujesz wsparcia. – Położył dłoń na mojej, jakby chciał udowodnić dopiero
co wypowiedziane słowa.
-Gdzie on jest? – spytałam, pragnąc jedynie wydusić z Liam’a
prawdę. Nawet najgorszą.
-U nas.
-Zostań tu – powiedziałam i szybkim krokiem skierowałam się
do pokoju One Direction. Bałam się tego, co prawdopodobnie zaraz usłyszę. A
najgorsze było to, że wydawało mi się, ze to wszystko moja wina, że to ja
zrobiłam coś źle, czego on nie mógł znieść. Otworzyłam z impetem drzwi,
zobaczyłam go siedzącego tyłem do mnie. Był sam. Gdy mnie usłyszał, nawet się
nie ruszył. Weszłam do środka, trzaskając drzwiami. Również nie zareagował. –
Powiedz mi chociaż dlaczego. – Na dźwięk mojego głosu podniósł głowę, ale nie
wstał, nie odwrócił się. Wciąż siedział do mnie tyłem.
-Jesteś pewna, że chcesz wiedzieć? – jego głos był taki
słaby, jak nigdy. Prze moment nawet zrobiło mi się go żal, bo widać było, że
przeżywa to bardziej niż ja. A przynajmniej bardziej po nim widać.
-Gdybym nie była pewna, to bym tu nie przychodziła.
-Dobrze Alex. – Podniósł się i stanął twarzą do mnie. – Nie
kocham cię, nie chcę z tobą być. Miałem z tobą zerwać już jakiś czas temu, ale
widziałem jak źle było z tobą bo śmierci twoje babci. Ale teraz już wszystko
jest dobrze, więc… Więc przyszła pora na to, żebyśmy skończyli tę farsę. –
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
-Kłamiesz – stwierdziłam, a on zaśmiał się ironicznie.
-Nie kłamię, Alex. Pogódź się z tym, że nasz związek nie ma
sensu! – Podszedł kilka kroków w moją stronę.
-W twoich oczach widać wszystko. Gdyby to było przez to, że
mnie nie kochasz, czułbyś ulgę a nie smutek! Widać po tobie ten smutek, Liam!
ZNAM CIĘ, WIĘC PRZESTAŃ KŁAMAĆ I POWIEDZ MI DLACZEGO, DO CHOLERY, MNIE
ZOSTAWIASZ! - Moja broda
niebezpiecznie zadrżała, ale udało mi się powstrzymać łzy.
-Dobrze, jeśli chcesz wiedzieć, to ci powiem. – Odetchnął głęboko,
próbując odwlec moment, w którym powie mi prawdę. – Zdradziłem cię. A raczej
zdradzałem, Alex. Przez ostatni tydzień cię zdradzałem i nie mogę tego cofnąć. Nawet
nie wiesz, jak bardzo boli to, że nie mogę tego cofnąć, bo to jest najgorsza
rzecz jaką w życiu zrobiłem. Zdradziłem osobę, którą tak cholernie kocham! –
Upadł na kolana, wyglądał tak bezbronnie. Zamknęłam oczy, by nie patrzeć na
jego rozpacz, by skupić się na swojej własnej rozpaczy. Pokręciłam głową z
niedowierzaniem. Odwróciłam się i otworzyłam drzwi.
-Ja też cię kocham, Liam. – Zatrzasnęłam drzwi i podeszłam
do niego. Klęknęłam tak, że nasze ciała dzieliły milimetry. Czułam jego ciepło,
jego ból. Podniósł wzrok, nie wiedząc, co robię. Otarłam łzę z jego policzka,
czując, że po moim również spływa jedna, samotna kropelka. Pocałowałam go. Wpiłam
się w jego usta z całą namiętnością, jaka we mnie drzemała. Całowaliśmy się z
taką pasją. Nawet nie wiedziałam, jak długo to trwało. Chciałam, żeby po raz
ostatni poczuł to, czego nigdy więcej nie dostanie. Oderwałam się od niego i
rozpłakałam się na dobre.
-Alex – wyszeptał, ale szybko mu przerwałam.
-To było na pożegnanie. Straciłeś mnie, Liam. Na zawsze – wyszeptałam,
wstałam i wyszłam.
Pięć minut później po
moim pokoju roznosił się przytłumiony, spazmatyczny szloch. Tłumiła go czarna
koszulka Zayn’a, która z każdą chwilą robiła się coraz bardziej mokra. Czułam
jak głaszcze mnie po głowie, próbując choć trochę mnie uspokoić. Przytulił mnie
mocno, szepcząc mi do ucha, że wszystko będzie dobrze i w końcu ułożę sobie
życie z kimś lepszym.
A teraz wiem, że tamta
długa, bezsenna noc zmieniła wszystko. Bo wtedy tak naprawdę wszystko się
zaczęło.
***
Jestem z siebie dumna. Dodałam drugi odcinek w ciągu 5 dni, chyba pierwszy raz w mojej wieloletniej karierze :)
Nie wiem czemu, ale takie smutne odcinki lepiej mi się pisze.
Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Czytajcie i komentujcie. Komentujcie, proszę, bo to naprawdę motywuje do działania :)
No to tak, zacznijmy od początku. Jestem tu po raz pierwszy, przeczytałam wszystkie rozdziały i jestem pod wrażeniem. Spodobała mi się tematyka jaką obrałaś, jest oryginalna, bardzo rzadko można się z taką spotkać. Masz bardzo dobry styl pisania, zero błędów, powtórzeń. Po prostu wszystko jest zajebiste! Zdecydowanie ten blog będzie zaliczać się do listy moich ulubionych. Czekam na rozdział kolejny, który mam nadzieję dodasz szybko :)
OdpowiedzUsuńBuziaki loreeen ;)*
http://im-dying-in-love.blogspot.com/