środa, 1 sierpnia 2012

10


Zawsze byłam niepoprawną marzycielką. Lubiłam wpatrywać się w sufit i układać w swojej nie do końca zdrowej głowie niestworzone historie, które i tak nigdy nie będą miały prawa bytu, jak to, że kiedyś będę w jakimś sławnym girls bandzie, takim jak The Saturdays (dla niezorientowanych: Google) i wpadnę z Jensen’em Ackles’em… co jest oczywiście zupełnie nieważne.
Leżałam, gapiłam się, myślałam i doszłam do wniosku, że pomimo tego, że jestem takim nieszczęsnym pechowcem, to nie zmieniłabym nic w moim życiu. No może szczególiki, które tak naprawdę nie są takimi szczególikami, bo rodzice i rodzina to generalnie ważne osoby w życiu każdego dziecka. Dla mnie oni są szczególikami bo nigdy nie miałam okazji dowiedzieć się jakie to uczucie, spędzać np. Boże Narodzenie z rodziną, przy kominku w fantastycznej, pozytywnej atmosferze. Właściwie nie wiem nawet jak to jest, gdy przytula cię ktoś, dzięki komu żyjesz.
Odkąd pamiętam byłyśmy tylko ja, Vicky i babcia. Powoli dochodziło do mnie to, że teraz jesteśmy tylko my z Vicky. I musimy sobie radzić same, bo nie ma nam kto pomóc, przytulić, pocałować w czoło  i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Czułam, że powoli wszystko wracało do normy. Obie w końcu się otrząsnęłyśmy. Naprawdę nie minęło wiele czasu, ale wsparcie tych wszystkich wspaniałych ludzi pomagało nam się uporać z rzeczywistością. Przecież nie można wiecznie w wyimaginowanym świecie. I choć wiedziałam, że chwilami będzie cholernie ciężko, bo przecież jestem tylko dzieckiem, to miałam świadomość, że oni nie dadzą mi upaść. A nawet jeśli stanie się coś, co jeszcze mnie popchnie, podniosą mnie.

`Przyjaciele są jak anioły, które podnoszą nas, gdy nasze skrzydła opadają.`

 Liam poruszył się lekko, co wyrwało mnie z zamyślenia.
Mimo natłoku myśli czuję, że to będzie dobry dzień.
-Dzień dobry, Kochanie – dosłownie poczułam te słowa na swoim policzku. Przewróciłam głowę na bok, co sprawiło, że nasze twarze dzieliły dosłownie milimetry.
-Dzień dobry – wyszeptałam z uśmiecham na ustach.
-Co słychać? – spytał próbując przedłużyć chwilę dzielącą nas od pocałunku, co doprowadzało mnie do szału.
-Od wczoraj nic się nie zmieniło.
-A jakie masz plany na dzisiaj? – zapytał jeszcze na co wstałam z łóżka.
-Jesteś okropny, cmoknij się. - Usłyszałam jego dźwięczny śmiech, a później weszłam do łazienki, zamykając za sobą drzwi.
-Alex, przepraszam, żartowałem tylko, wpuść mnie! – nie odpowiedziałam, chcąc dać mu nauczkę. Umyłam twarz i zęby, zrobiłam wysokiego koka i delikatnie się pomalowałam.  – Alex, serio, wpuść mnie, bo naleję do kwiatka! – usłyszałam po niedługiej przerwie.
-To lej, proszę cię bardzo, ale miej na uwadze to, że ta biedna roślinka przez ciebie umrze.
Usłyszałam, że , oczywiście zapewne w samych bokserkach, Liam opuścił pokój. Wyszłam z toalety i podeszłam do szafy. Szybko wyciągnęłam z niej porwane na udach rurki i biały T-shirt z napisem ‘Make everyday happy’. Szybko je ubrałam, nałożyłam na rękę kilkanaście bransoletek, a na nogi czarne trampki. Byłam gotowa do wyjścia.
Wyszłam na korytarz, zamykając za sobą drzwi. Potem wolnym krokiem podeszłam pod pokój chłopaków, dokąd zapewne poszedł Liam. Zapukałam cicho, a gdy usłyszałam zdecydowane ‘Zajęte!’, nacisnęłam klamkę, po czym stanęłam w progu.
-Nie miałby ktoś ochoty iść ze mną na śniadanie? Bo mój chłopak chyba się na mnie obraził, za to, że nie pozwoliłam mu nasikać do kwiatka.
-Powiedzmy, że nie będziemy wnikać. To są wasze sprawy i nic nas to nie obchodzi. – Harry spojrzał na mnie z politowaniem, a Zayn i Niall wybuchli śmiechem. – Ja mogę z tobą iść.
-My też – odparł Niall po wcześniejszym wymienieniu spojrzeń z Zayn’em.
-A mogę wiedzieć gdzie się zaszył Liam?
-Chyba się kąpie. Jak przyszedł, wywalił mnie z łazienki i od tamtej pory nie wyszedł. – Harry zdobił smutną minkę. – Coś ty mu zrobiła, dziewczyno, że się na nas wyżywa?
-Powtarzam: nie pozwoliłam mu podlać kwiatka! On już i tak ledwo stoi, mocz by go zniszczył!
-Leczcie się. – Zayn podsumował nas krótko, delikatnie klepiąc mnie po plecach.
Kiedy podeszliśmy do windy, Niall miał już przyciskać guzik, ale drzwi nagle otworzyły się same. Z windy wysiadła różowowłosa piękność.
-Hej – powiedziała do nas swoim słodkim głosikiem. Dała mi buzi w policzek i uśmiechnęła się szeroko. – Chłopaki, znowu nie można się dodzwonić do waszego pokoju. Niech któryś pójdzie ze mną, nie chcę do was tak włazić.
-Nie, nie, nie, idź sama. Liam tam jest, my idziemy na śniadanie. Pa – chłopcy pomachali Vanessie i wsiedli do windy. Ja zaśmiałam się cicho, kiwnęłam dziewczynie i zrobiłam to co oni. Po chwili byliśmy na parterze i szliśmy w stronę restauracji, śmiejąc się z żartu, który opowiedział Niall.



Szliśmy sobie. Po prostu sobie szliśmy. Moja ręka co jakiś czas ocierała się o jej rękę, co sprawiało, że mógłbym tak iść przez długi czas. Może bez tych dwóch debili, których już mogę nazwać moimi przyjaciółmi. Nie wiedziałem, czemu ona tak na mnie działa, czemu na dźwięk jej głosu, nawet na dźwięk jej imienia, dostaję gęsiej skórki. To zaczynało się robić chore. A jeszcze jak patrzyłem na nią i na Liam’a… Miałem ochotę go odepchnąć, pomimo tego że to jego kocha, nie mnie. Jak widziałem, jak ją dotyka… Pięści same mi się zaciskały. Nigdy w życiu nie czułem czegoś takiego. Robiło mi się żal siebie. I bałem się do tego przyznać, ale z każdym momentem, z każdą chwilą, którą spędziliśmy razem, zakochiwałem się w niej jeszcze bardziej. Z jednej strony cholernie bałem się tego uczucia, a z drugiej, tak strasznie go pożądałem. Pożądałem jej.
Ale ona jest dziewczyną mojego kumpla z zespołu. Więc muszę się ogarnąć.
Przystanąłem, pomacałem się po kieszeniach, uświadamiając sobie, że nie wziąłem telefonu. Normalnie nie zwróciłbym na to uwagi, ale tym razem musiałem zrobić coś, żeby zacząć myśleć racjonalnie. A pomóc mogło mi w tym tylko odłączenie się od nich. Od niej.
-Idźcie beze mnie, ok.? Muszę wrócić po telefon. Zaraz przyjdę. – Odwróciłem się i odszedłem szybkim krokiem, mrucząc sobie pod nosem, że wrócę zaraz po tym, jak przestanę o niej myśleć. Nie odwróciłem się, pomimo tego, że podejrzewałem, że dziwnie na mnie patrzą.
Wsiadłem do windy z której dopiero co wysiedliśmy i pojechałem na odpowiednie piętro. Podszedłem pod nasz pokój i otworzyłem drzwi z impetem. Przez to, co zobaczyłem, zdecydowanie odechciało mi się jeść. I przestałem myśleć o Alexis… Poniekąd.
-Co tu się, kurwa, dzieje? – spytałem, a właściwie krzyknąłem w stronę Liama i Vanessy, którzy na pewno nie przytulali się po przyjacielsku. Obrazek na prawdę nie należał do najciekawszych. Liam pchający język do gardła dziewczyny, lub odwrotnie.
-Zayn, co ty tu robisz? – spytał speszony chłopak.
-Mieszkam! Lepsze pytanie, co Wy tu robicie?! – zamknąłem drzwi i zacząłem oddychać głęboko, co powstrzymywało mnie przed rzuceniem się na niego i obiciem tej pięknej buźki.
Vanessa usiadła na łóżku Harry’ego i ukryła twarz w dłoniach. Od razu zauważyłem, że nie będzie o tym z dumą opowiadać wnukom. Pokręciłem głową z niedowierzaniem.
-Jak mogłeś jej to zrobić? – zapytałem z wyrzutem.
-No co, teraz przynajmniej będziesz miał ją na wyłączność – rzucił, a ja spojrzałem na niego z pytającą miną. – Dobrze wiem, że się w niej zabujałeś. Myślisz, że tego nie widać?
-Wiesz co, ja nie mam zamiaru ci tu kłamać, ale to, że ona podoba się mi, nie znaczy, że ja podobam się jej. A nawet mogę powiedzieć inaczej… ONA JEST WPATRZONA W CIEBIE JAK W PIEPRZONE LUSTERKO! NIE SPOJRZY NA NIKOGO INNEGO, BO CIĘ KOCHA IDIOTO. A TY JĄ ZDRADZASZ. A ty, Vanessa, jesteś zwykłą dziwką. Wiesz, że Alex uważa cię za przyjaciółkę? Chyba czas, żeby przestała. – Wyszedłem i naprawdę chciałem pójść do restauracji i jej wszystko powiedzieć, ale potem… Potem wyobraziłem ją sobie, kiedy się o tym dowiaduje. Nie uważam, że nie ma się dowiedzieć, ale ja chyba nie jestem odpowiednią osobą do uświadomienia jej tego.
-Zayn, czekaj! Proszę, zatrzymaj się. – Odwróciłem się na pięcie, słysząc zrozpaczony głos Vanessy. – Proszę, nie mów jej tego. To ją zniszczy. To zniszczy ich. – Jej głos się załamał.
-Wiesz co ich zniszczyło? Ty. A raczej wy. A jeśli wy jej nie powiecie, co się stało, ja to zrobię. – Odwróciłem się do niej plecami i już chciałem odejść, ale jeszcze jedna rzecz mnie interesowała.. – Jak długo to trwa? – Nie odwróciłem się, nie mogłem na nią patrzeć.
-Tydzień – usłyszałem za plecami jego głos. Pełen bólu i cierpienia.
-Czyli przez tydzień pieprzyłeś się z nią, a potem wracałeś do Alex i tam też korzystałeś? Nie powiem, masz mój szacunek – prychnąłem i odszedłem. Nie mogłem w to uwierzyć. Brakowało mi słów, miałem ochotę coś rozwalić, a z drugiej strony byłem cholernie szczęśliwy. Bo to znaczyło, że nie będę musiał więcej na nich patrzeć. Choć pewnie cholernie bolałby mnie widok jej cierpiącej… I tak źle, i tak niedobrze.
Uderzyłem z całej siły pięścią w ścianę, co było chyba jednym z największych błędów w moim życiu, bo te ściany były wytrzymalsze niż wyglądały. Ściana nie ucierpiała, za to moja ręka… W kilka chwil posiniała i zrobiła się wielkości rękawicy bokserskiej.
Jęknąłem, ale postanowiłem być silny i udawać, że nic się nie stało. Zszedłem na dół i wróciłem do reszty. Chciałem sprawdzić swoje umiejętności aktorskie.
-Co tak długo? Już się prawie najadłem za ciebie. – Niall uśmiechnął się do mnie szeroko, na co ja cicho się zaśmiałem.
-Miałem małe… problemy techniczne – stwierdziłem, próbując poruszyć palcami prawej dłoni.
-Problemy techniczne?
-Winda nie chciała przyjechać, postanowiłem pójść schodami i było ślisko i… - wyciągnąłem rękę spod stołu, a oczy chłopaków i Alex zrobiły się jak dwa funty. Dziewczyna aż wstała i podeszła bliżej.
-Wiesz co, Zayn, to nie wygląda zbyt dobrze, powinieneś pojechać do szpitala.
-Daj spokój, to nic takiego.
-Nie denerwuj mnie nawet. Idziemy. – Chwyciła mnie pod ramię i prowadziła, jak małego chłopca. Nie opierałem się. Nie jej. Nie teraz. Chciałem tylko, żeby Liam nas zobaczył i uświadomił sobie, że nigdzie nie spotka takiej dziewczyny… Pięknej, opiekuńczej… Zaczynam gadać jak baba.
Wsiedliśmy do taksówki, która zawiozła nas prosto do szpitala. Lekarze zrobili mi prześwietlenie i wyszedłem z ręką w gipsie. Cześć, jestem Zayn Malik i jestem fujarą.



Wróciłam z próby totalnie wykończona. Wykończona emocjami, wykończona wałkowaniem w kółko jednej piosenki, którą już znałam tak dobrze, że mogłabym zaśpiewać ją przez sen. Wszystko, o czym marzyłam to łóżko i ON. Jego ciepłe ramie, przytulające mnie do siebie. Weszłam do pokoju. Liam siedział na łóżku z twarzą ukrytą w dłoniach. Gdy zauważył moją obecność, podniósł głowę. Spojrzał na mnie, a w jego oczach zauważyłam mnóstwo bólu
-Co się stało? – zapytałam przerażona.
-Alex, przepraszam, ale… To koniec. Z nami. Koniec.
-Co ty pieprzysz? Jak to koniec?
-Przepraszam – minął mnie i wyszedł. A ja stałam, wpatrując się w miejsce, na którym przed chwilą siedział i wdychałam zapach jego perfum. Tych pięknych perfum. 



***

Oh yeah, I'm back. Trochę mi to zajęło, ale w końcu jest. Pierwsza dziesiątka za nami. 
Dziś się nie rozpisuję, bo jest na prawdę późno. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze pamięta o tym blogu i to przeczyta. Zapraszam i zachęcam.
;**

1 komentarz:

  1. Trafiłam tu przypadkiem i nie żałuję. Historia Alexis strasznie mnie wciągnęła. Jest oryginalna i pisana świetnym stylem. Aż miło się czyta opowiadanie, gdzie nie ma samiutkich i dennych dialogów. Są tu przemyślenia bohaterów, opisy dialogi i wszystko co potrzebne, by opowiadanie miało skład, ład i porządek. Wygląd bloga również zasługuje na pochwałę. Ładne kolory, nagłówek.. Ogólnie jest przyjemny dla oczu. Co do rozdziału to wielki szacun. Zaskoczyłaś mnie totalnie. Myślałam, że Liam to taki grzeczny, poukładany chłopiec i nie skrzywdzi Alexis. A tu proszę zdradza ją z Van. Taki obrót akcji oczywiście jest plusem, gdyż ciągle dzieje się coś ciekawego i czytelnik nie nudzi się gdy to czyta. Jednymi słowy masz przeogromny talent, którego mogę ci jedynie pozazdrościć. Mam nadzieję, że rozdział 11 dodasz w niedługim odstępie czasowym, gdyż strasznie ciekawią mnie dalsze losy Alexis, Zayn'a, Liam'a, Van i pozostałych bohaterów.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny. Twoja wielka fanka Fleur♥

    OdpowiedzUsuń