-Dasz radę – usłyszałam głos siostry. Mówiła coś jeszcze, ale stałam otępiała, wpatrując się w przestrzeń. Czułam, że nogi drżą mi jak galaretka. Niewysoki, ale dobrze zbudowany mężczyzna podał mi mikrofon i uśmiechnął się życzliwie. Victoria uścisnęła mnie i życzyła powodzenia. A przynajmniej tak mi się zdawało, próbowałam wyczytać to z ruchu jej warg, bo nie słyszałam nic.
Zaraz zemdleję. Albo zwymiotuję. Albo to i to. Nie dam rady. Nie dam rady. – To wszystko co miałam w tamtym momencie w głowie. To była zdecydowanie najgorsza chwila w moim życiu. Nigdy nie czułam takiego strachu. Zaczęło kręcić mi się w głowie, a moje dłonie były tak spocone, że mikrofon ślizgał się jak mokre mydło. Zaczęłam żałować, że dałam się na to namówić. Byłam głupia, że przez chwilę w siebie uwierzyłam. Przecież osoby, które przechodzą dalej są naprawdę świetne w tym co robią. A ja? Jestem amatorką. Nie potrafię prawie nic.
Ze sceny zszedł pewien chłopak. Przyglądałam mu się w poczekalni, był naprawdę przystojny. Ale teraz nawet on nie dał rady odwrócić mojej uwagi. Zauważyłam tylko, że szedł zadowolony. Przeszedł. Słyszałam jak śpiewa. Był z mojego miasta, nie raz byłam na jego występach. Był świetny. I ja mam go przebić? Jestem skończona!
Ten sam mężczyzna, który podał mi mikrofon, zawołał mnie i powiedział, że moja kolej. Zawahałam się. Myślałam o tym, co będzie, jeśli wyjdę i nie będę mogła wydusić z siebie słowa. Niestety znałam odpowiedź na to pytanie. Kompromitacja.
Vicky popchnęła mnie lekko i nie było już odwrotu. Publiczność na sali zaczęła klaskać, a ja poczułam, że nogi się pode mną uginają. Stanęłam na krzyżyku i czekałam na reakcję jury, bo nie mogłam wydobyć z siebie słowa.
-Cześć – pierwszy odezwał się Simon Cowell.
-Dzień dobry – uśmiechnęłam się lekko.
-Przedstawisz się?
-Oczywiście. Nazywam się Alexis Jones, mam 17 lat, przyjechałam z Wolverhampton. – Zdziwiłam się, że mówię takim pewnym głosem.
-A co zaśpiewasz?
-‘Hurt’ Christiny Aguilery.
-Proszę bardzo.
Te 5 sekund, przez które czekałam na podkład były jeszcze gorsze. Czułam, że zaraz puszczę pawia. Oddychałam głęboko, próbując się uspokoić, ale to nic nie pomagało. To jest głupie 5 sekund, czemu głupie 5 sekund trwa już 3 minuty, niech ktoś puści ten podkład!
Usłyszałam pierwsze dźwięki fortepianu. Nareszcie. Choć ręce nadal mi się trzęsły i pociły, było mi lepiej. Wyłączyłam się, po prostu śpiewałam. Nie patrzyłam na nikogo, nie chciałam widzieć ich min lub gestów, bo to mogłoby wszystko zepsuć. Poczułam się wolna, jakbym śpiewała w domu przed lustrem, nie przed salą pełną ludzi, nie przed jury, od których zależy moja przyszłość, nie przed kamerami, przed sobą. Zamknęłam oczy i bezbłędnie wydawałam z siebie nawet najwyższe dźwięki.
Dałam radę. Skończyłam śpiewać, a na sali rozległy się brawa. Otworzyłam oczy. Cheryl Cole patrzyła na mnie z uśmiechem, który powiedział mi, że było dobrze. Nawet bardzo dobrze. Kamień spadł mi z serca.
-Jesteś niesamowita. – Powiedział Louis Walsh. Uśmiechnęłam się, ale znowu nie mogłam wydobyć z siebie słowa. – Masz niesamowity głos. A jeśli cię nie przepuszczą, wyjdę i więcej nie wrócę.
Następna była Geri Halliwell
-Masz w sobie taką energię, która przyciąga. Naprawdę dobrze się ciebie słucha i mogę szczerze powiedzieć, że współczuję osobom, które przyjdą po tobie, bo naprawdę podniosłaś poprzeczkę. Gratuluję.
-Dziękuję. – Powiedział przytomniej, ale nadal nie wierzyłam w to, co słyszę. Cheryl pokręciła głową ze zdumieniem.
-Zgadzam się z moimi poprzednikami. Nie spotkałam nikogo, kto miałby taką energię, jak ty. Pokochałam cię i nie wyobrażam sobie programu bez ciebie. – Po moim policzku spłynęła łza.
-Nie wiem co więcej mogę powiedzieć. Jesteś genialna. - Simon popatrzył na resztę jury. – Głosujmy.
Następne co usłyszałam to ‘4 razy tak, przechodzisz dalej’. Nie wytrzymałam. Podczas powrotu za kulisy tusz spływał mi po policzkach. Przytuliłam się do siostry, piszcząc jak nienormalna.
Siedziałam na ławce, czekając na siostrę. Patrzyłam na drugą stronę ulicy, na budynek, w którym spełniło się jedno z moich marzeń. Dostałam się do X-factor, będę w telewizji. Potrzebowałam tego, muszę w końcu się pozbierać do kupy i uwierzyć w siebie. A to jest największa szansa, jaką kiedykolwiek dostałam. Jedyna szansa. Już czas ją wykorzystać, bo drugiej takiej nie będzie. Drugi raz nie przeżyłabym tego stresu. Wiedząc już, co to znaczy, czekać na swoją kolej, prawdopodobnie w ogóle bym się nie zdecydowała.
Ktoś usiadł obok mnie.
-Już w poczekalni wiedziałem, że cię skądś znam. – Usłyszałam męski głos. Chłopak z przesłuchania. Spojrzałam na niego uśmiechając się. – Ale dopiero, jak powiedziałaś że jesteś z Wolverhampton, przypomniałem sobie. Za każdym razem, jak brałaś udział w tym samym konkursie, co ja, jakieś 4 razy, byłaś pierwsza. Zawsze ze mną wygrywałaś. A ja od zawsze chciałem się dowiedzieć, kim jesteś. I nigdy cię nigdzie nie mogłem spotkać. Tylko wtedy, jak ze mną wygrywałaś. Wiesz, jak to mnie dołowało? Za każdym razem obiecywałem sobie, że tym razem cię pokonam. – zaśmiał się. – Jestem Liam. - Spojrzał na mnie, uświadamiając mi, że jest jeszcze przystojniejszy niż mi się zdawało.
-Alexis. Kojarzę cię. Muszę ci powiedzieć, że miło się z tobą wygrywa. – Ktoś go zawołał.
-Muszę iść. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. – Wstał i odszedł kilka kroków. – A co mi tam.. – powiedział do siebie i odwrócił się. – Może masz ochotę gdzieś wyjść? Ze mną? U nas. Do kina?
-Jasne. – Poczułam tysiące motylków, fruwających mi w brzuchu. Wystarczyło krótkie spojrzenie. Wymieniliśmy się numerami i pobiegł. Wsiadł do samochodu i odjechał.
Tak to się zaczęło. Nie zapomnę tego nigdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz