niedziela, 22 kwietnia 2012

8


Obudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Podniosłam głowę z klatki piersiowej Liam’a, powoli przypominając sobie, co stało się ostatniego wieczora. Uśmiechnęłam się, uświadamiając sobie, że prawdopodobnie przez całą noc leżeliśmy w jednej pozycji. Usłyszałam ponowne pukanie. Szturchnęłam go lekko. Po krótkiej chwili spod powiek wyłoniły się śliczne, brązowe tęczówki.
-Dzień dobry – szepnął, przeciągając się.
-Ktoś puka – poinformowałam go, nie wiedząc, co z tym zrobić.
-To otwórz – zaśmiał się cicho.
-Nie! Ubieraj się szybko i otwórz. Jak to będzie ktoś do mnie, to powiedz, że się myję – podniosłam się, zarzuciłam na siebie biały, hotelowy szlafrok i zrobiłam kilka kroków w stronę łazienki. Chłopak też wstał, naciągnął na siebie bokserki, spodnie i koszulkę (które swoją drogą, tak jak myślałam, zajebiście wyglądały na podłodze mojego pokoju) i podszedł do drzwi. Chwycił za klamkę, a ja zniknęłam w łazience. Usłyszałam, że rozmawia z jakąś kobietą, ale nie byłam pewna kto to. Znałam ten głos, jednak nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
-Alex, chodź! – usłyszałam jego wołanie z pokoju. Zmoczyłam ręce, jakbym naprawdę coś w tej łazience robiła i wyszłam. Jak się okazało w pokoju czekała na mnie Cheryl Cole.
-Cześć Alexis, jak się czujesz? – zapytała z troską, uśmiechając się szeroko, ale z pewnego rodzaju politowaniem.
-Dobrze, już jest ok .
-Ja chyba powinienem już iść. – Liam przewrócił oczami za plecami piosenkarki i uśmiechnął się. – Widzimy się później. – Kiwnęłam potwierdzająco głową. Liam opuścił pokój, a ja przeniosłam wzrok z drzwi na Cheryl.
-Jesteście razem? – zapytała z ciekawością, malującą się na jej twarzy. Kolejny raz kiwnęłam twierdząco głową. – Jak długo się znacie?
-Poznaliśmy się w dniu mojego przesłuchania. Okazało się, że oboje jesteśmy z Wolverhampton i zaczęliśmy się spotykać.
-Wiesz, że prawdopodobnie już niedługo zacznie się pomiędzy wami walka o zwycięstwo? Myślisz, że dacie radę?
-Tak. Nawet jeśli nie przejdę dalej albo odpadnę na samym początku, będę do końca jemu i całemu zespołowi kibicować.
-A jeśli dojdziecie razem do finału?
-Cieszyłabym się, jeśli bym wygrała, ale cieszyłabym się też, jeśli oni by wygrali.
-Dobrze, że masz takie podejście. Ale nie przyszłam tu rozmawiać o twoim związku. Chciałam się dowiedzieć, czy dasz radę dziś być na próbie. Zostało ci mało czasu, a jest wiele rzeczy do zrobienia.
-Tak, właśnie miałam zamiar zacząć się ogarniać. Mam ustaloną próbę na 12.
-Cieszę się, że wracasz do gry.
-Ja też się cieszę.
-W takim razie widzimy się w sobotę. – Chwyciła torebkę, którą wcześniej położyła na stoliku i z uśmiechem wyszła, żegnając się krótkim ‘Do zobaczenia’.
Ulżyło mi, gdy zostałam sama. Mogłam w końcu zacząć uśmiechać się do siebie jak nienormalna, mogłam zacząć przeżywać to cudowne doświadczenie, mogłam gadać do siebie, tańczyć, biegać, skakać.. Ale coś mnie powstrzymywało. Z jednej strony czułam się jak najszczęśliwsza osoba na świecie, z drugiej jednak usychałam. Zabijała mnie świadomość, że skoro teraz Vicky jest tu, ze mną, nie będę miała do kogo wracać, za kim tęsknić. Ale tęsknić, ze świadomością, że mogę w każdej chwili pojechać, zobaczyć tego kogoś, a nie tak, jak tęsknię teraz. Dopiero teraz zaczęło do mnie dochodzić, że nigdy więcej nie zobaczę mojej babci. Coś jednak powstrzymywało mnie przed popadnięciem w totalną rozpacz. Właśnie to uczucie, to ciepło, które mam w sercu, które uświadamiało mi, że pomimo tego, że straciłam właśnie kogoś ważnego, kogoś też zyskałam.
Chyba Liam miał rację, mówiąc, że jestem jedną wielką sprzecznością. Naprawdę zauważyłam to, że jestem smutna, ale to nie jest taki totalny smutek, bo jestem też cholernie szczęśliwa.. W tym samym momencie. Czy to jest normalne? Może ja powinnam udać się do specjalisty, bo ja sama zaczynam się gubić w swoich własnych uczuciach, a co dopiero osoby z mojego otoczenia, które nie są mną i nie znają mnie tak dobrze, jak ja znam siebie i które nie wiedzą jak bardzo rąbnięta jestem.
Zdałam sobie sprawę, że już z 5 minut stoję w jednym miejscu i myślę. Ostatnio myślę za dużo, źle to na mnie działa.
Podeszłam do walizki, która dziwnym trafem nadal była nierozpakowana, wyciągnęłam z niej obcisłe jeansy, białą bluzkę na ramiączka i czystą bielizną. Poszłam do łazienki, tam zdjęłam z siebie szlafrok i weszłam pod prysznic, z zamiarem zmycia z siebie wszystkich negatywnych emocji. Chciałam się wyluzować, musiałam to zrobić, bo od kilku dni chodziłam cholernie spięta. Odkręciłam kurek, a po krótkiej chwili po moim ciele zaczęły spływać gorące krople wody. Było mi tak błogo, czułam jak wszystko po mnie spływa, mięśnie się rozluźniają, wreszcie mogę głęboko oddychać. Umyłam dokładnie cale ciało i włosy, nałożyłam odżywkę i jeszcze trochę postałam, rozkoszując się chwilami samotności, ciszy. Zmyłam odżywkę i owinęłam się szczelnie ręcznikiem. Wychodząc, od razu poczułam się jak inny człowiek. Wytarłam się, założyłam ubrania i zaczęłam suszyć włosy i malować się. Cała poranna toaleta nie zajęła mi dużo czasu. Gdy wróciłam do pokoju była 11. Założyłam jeszcze miętową bluzę-baseballówkę i tego samego koloru trampki, chwyciłam telefon, który już po chwili znalazł się w kieszeni moich spodni i wyszłam z pokoju, zamykając go na klucz.
Udałam się pod pokój mojej siostry, już miałam zapukać, ale coś sprawiło, że tego nie zrobiłam. Sama nie wiedziała czemu, ale siedziało we mnie coś takiego, jakieś uczucie.. Po prostu nie miałam najmniejszej ochoty z nią rozmawiać. Chyba po raz pierwszy w życiu nie miałam ochoty rozmawiać z Victorią. Wiedziałam, że nie zareagowałaby dobrze na to, że jestem szczęśliwa, nie zrozumiałaby tego, co czuję, że pomimo straty, umiem się cieszyć tym, co mam.
Ruszyłam w stronę windy, przechodząc bez zatrzymania obok pokoju chłopaków. Chyba nie chciałam słuchać i odpowiadać na niekończące się pytania: ‘Jak się czujesz?’, ‘Wszystko w porządku?’, ‘Mogę ci jakoś pomóc?’. Miałam poniekąd dość ludzi, którzy wiedzieli co się stało, dość ich nieszczerej opiekuńczości, niezręcznych sytuacji, w których nie wiedzieliby co powiedzieć, by mnie nie urazić. Ich zachowanie było tak nieludzkie, bezsensowne.. Masakra. Nienawidzę czegoś takiego, nienawidzę chorej litości, bo inaczej tego nie można nazwać.
Weszłam do windy, wcisnęłam ‘0’ i czekałam, aż drzwi ponownie się zamkną. Coś im jednak przeszkodziło. Otworzyły się na całą szerokość, a obok mnie stanął Zayn. Wchodząc, rzucił krótkie ‘Cześć’, ale nie powiedział nic więcej. Zjeżdżając na dół, tylko się na mnie patrzył. Czułam się jak okaz rzadko występującej rośliny lub zwierzęcia. Nie musiałam nawet na niego patrzeć, nawet bez tego czułam ten przenikający mnie na wskroś wzrok. Tak strasznie mnie krępował. Nie wiedziałam co zrobić, jak się ruszyć, żeby się nie zbłaźnić. Nie wiedziałam czemu tak bardzo zależało mi na jego opinii.
Nie wiem, jak on to robił, ale gdy na niego spojrzałam, gdy ujrzałam te delikatne, czekoladowe tęczówki, nogi się pode mną ugięły.  To było tak silne uczucie, że musiałam się złapać poręczy, aby nie upaść. Czułam się głupio, niezręcznie, ale też tak genialnie, jakbym została obdarzona spojrzeniem przez niewiadomo kogo.
-Mógłbyś przestać to robić? – zapytałam z nadzieją, że nie będzie zadawał zbędnych pytań, że po prostu odwróci wzrok i skupi się na czymś innym.
-Ale co robić? – jego głos był tak cholernie subtelny, nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Moje ciało przeszła fala gorąca, próbowałam się uspokoić, zaczęłam oddychać głęboko, oddychanie zawsze pomagało, jak zaczynałam szaleć podczas kontaktu z Liam’em.
-Gapić się na mnie – stwierdziłam z wyrzutem.
-Nie rozumiem o co ci chodzi – zaśmiał się pod nosem, nieświadomie próbując zrobić ze mnie głupka. Odwróciłam się w jego stronę, spojrzałam mu w oczy, co było moim największym błędem. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Chciałam tylko przyglądać się jego zajebistości. – O której masz próbę?
-O 12. Skąd w ogóle wiesz, że mam dziś próbę? – Naprawdę starałam się zachowywać się normalnie i nie ukazywać emocji, nie wiem jak mi to wychodziło, ale Zayn nie dawał po sobie poznać, że jest coś ze mną nie tak, więc nie mogło być tak źle.
-Liam coś wspominał jak przyszedł – spojrzał na zegarek, który spoczywał spokojnie na jego lewym nadgarstku. – Masz jeszcze trochę czasu, chodź ze mną na śniadanie. Nie chce mi się tam siedzieć samemu.
-Czemu nie wziąłeś któregoś z chłopaków? – spytałam, wyczuwając w moim głosie niepokój, podniecenie i Bóg wie jakie jeszcze przeplatające się emocje, dające w rezultacie jedno wielkie, popaprane… nie powiem co.
-Wszyscy już jedli. A Liam od razu po powrocie poszedł się myć. Nie było szansy, żeby wyszedł przed moją śmiercią głodową. On prawdopodobnie kąpie się dłużej, niż ty i jakakolwiek inna dziewczyna – zdecydowanie próbował zażartować, rozluźnić sytuację, ale ja znów stałam tak spięta, że zaczynały mnie boleć mięśnie.
Winda się otworzyła, wysiedliśmy z niej, a ja, po kilku krokach, przystanęłam.
-Dobrze, pójdę z tobą na śniadanie. Pod warunkiem, że mi powiesz, dlaczego kilka dni temu zachowywałeś się i patrzyłeś na mnie, jakbym była trędowata. I skąd ta zmiana.
-Znów nie rozumiem, o co ci chodzi – uśmiechnął się. Szczerze. Nie wiedziałam, że on kiedykolwiek będzie miał psyche, by uśmiechnąć się do mnie szczerze. Już kilka razy złapałam go na zjeżdżaniu mnie wzrokiem, a to było taki… inne.
-Dobrze rozumiesz, o co mi chodzi. Patrzyłeś na mnie, jakbym ci kilka lat temu obiecała kanapkę i do tego pory jej nie dała. – Przewrócił oczami i pociągnął mnie za rękę. Weszliśmy do restauracji, zajęliśmy stolik, czekaliśmy na kelnera, a chłopak patrzył na mnie z taką ciekawością, można nawet powiedzieć, że z podziwem.
Czy ja jeszcze śpię? Czy to wszystko mi się śni?
-Dobra,  powiem ci – stwierdził w końcu, po czym zaczął wpatrywać się w pustą filiżankę. – Po prostu przez te 18 lat życia nauczyłem się, żeby się tak łatwo nie przywiązywać, bo można kogoś łatwo stracić.  A ty masz w sobie coś takiego, że wszystkich do ciebie ciągnie. Nie chciałem się do ciebie zbliżać, nie chciałem się z resztą zbliżać do żadnego z chłopaków, bo wiedziałem, że jeśli coś nie wypali, to znowu będę tam, gdzie byłem zanim nas połączyli. Ale przez te dwa dni, jak was nie było, Lou, Harry i Niall cholernie przekonali mnie do siebie i zmienili moje nastawienie. I pomimo tego, że znają cię krótko, zmienili też moje nastawienie do ciebie. Dlatego chciałem cię przeprosić, za bycie oschłym debilem. Mam nadzieję, że jest jeszcze szansa, żebyśmy się zaprzyjaźnili.
Patrzyłam na niego z zaciekawieniem, ze skruchą. Przymrużyłam oczy, a on nadal wydawał się być szczery.
-Jasne, że jest szansa. Nawet wielka szansa. Odkąd nie patrzysz na mnie, jakbym była twoją niewolnicą, zacząłeś wydawać mi się całkiem miłą osobą. – Kelner przyniósł herbatę, ciepłe tosty, jakieś marmolady i nutellę. Sięgnęłam z wielką ochotą po kromkę chleba, posmarowałam ją, jak się okazało, malinowym dżemem i zaczęłam konsumować. A on znowu na mnie patrzył.
-Nawet nie wiesz, jak się cieszę.
-Nawet nie wiesz, jak ja się cieszę, że nie okazałeś się pustą przyszłą gwiazdką. I że jesteś zupełnie inny, niż wydawałeś się na początku. – W tamtej chwili nawet ja się szczerze uśmiechałam. Po prostu chciałam, żeby on stał się moim przyjacielem.


Wyszedłem z łazienki. W pokoju panował istny chaos. Nie było mnie dwa dni, a oni zrobili z tego w miarę czystego pomieszczenia chlew. Ha!, zdecydowanie lubiłem to uczucie, że wcale mnie to nie obchodziło. Nie liczyło się w ogóle miejsce oraz stan miejsca, w którym mieszkam, bo nadal nie mogłem przestać myśleć o niej.  Czułem się jak żałosny idiota, zakochany idiota, który pragnie być ze swoją wybranką bez przerwy, zostawiając ja może jedynie przy wyprawie do toalety. Było pięknie, ale też żałośnie. Ale bardziej pięknie.
Zdałem sobie sprawę, że trzy pary oczu wpatrują się we mnie z ciekawością. Spojrzałem na każdego z chłopaków po kolei, po czym zdałem sobie sprawę, że nie ma Zayn’a. Nie zastanawiałem się nad tym długo, bo Lou, Niall i Harry zdecydowanie mnie rozpraszali..
-O co wam chodzi? – spytałem z wyrzutem, nutką zainteresowania i rozbawienia.
-Czekamy na sprawozdanie – stwierdził krótko Niall, naciągając białe skarpetki na stopy.
-Wiemy, że wróciliście wczoraj. Chcemy wiedzieć, co takiego się stało, że nawet nie raczyłeś wstąpić tutaj i poinformować, że już jesteś. – Uśmiechnąłem się, przypominając sobie TO, co stało się poprzedniego wieczora. Nie miałem jednak najmniejszego zamiaru im o tym opowiadać.
-I jeszcze widzieliśmy, jak się obściskujecie pod jej drzwiami.
-Nic się nie stało. Alexis po prostu nie chciała być sama, poprosiła mnie, żebym został.
-No tak… Więc to właśnie dlatego odkąd przyszedłeś, chodzisz uśmiechnięty, jakbyś wygrał kilka milionów. – Kurna, oni nie znali mnie prawie w ogóle, a pomimo tego wiedzieli o mnie tak dużo. Znaliśmy się dopiero kilka krótkich dni, a potrafili wyciągnąć ze mnie bez ani jednego mojego słowa więcej, niż ja sam potrafiłem wyciągnąć z samego siebie, po długich rozmowach z moim denerwującym alter ego. – Więc co tam się działo? – Harry nie odpuszczał. Czyli nie miałem wyboru. Musiałem im powiedzieć. Musiałem się jednak zastanowić, jak to zrobić. Minęło kilka chwil, a ja nadal siedziałem, wpatrując się martwy punkt na ścianie. – Liam, my chcemy tylko  wiedzieć, czy się z nią przespałeś i jak było. Nic więcej.
-Zachowujecie się jak wścibskie baby na targu. I nic wam nie powiem. Wypchajcie się – założyłem czystą koszulę. – Idę na śniadanie. Idziecie ze mną?
-Nie, my już byliśmy – powiedział Louis z widocznym wyrzutem.
-Zayn jest na dole. Może on będzie chciał z tobą zjeść – Harry patrzył na mnie z miną obrażonego 7-latka. Zaśmiałem się pod nosem, próbując wymyślić coś głębokiego, co skomentuje ich zachowanie. Nic jednak nie przychodziło mi do głowy.
-Dzieci – pokręciłem głową z dezaprobatą i rozbawiony wyszedłem z pokoju. Zjechałem windą na dół. Gdy  przechodziłem obok recepcji, zawołała mnie Vanessa. Podszedłem z zaciekawieniem do lady.
-Cześć, słuchaj, dzwonił Simon Cowell, chciał z wami rozmawiać, ale nie mogłam się połączyć z waszym pokojem. Kazał przekazać, że jutro po waszej próbie chce się z wami spotkać u siebie w biurze.
-Spoko, powiem chłopakom, dzięki.
-Mam jeszcze prośbę. Jak będziesz na górze, sprawdź, czy słuchawka od telefonu jest dobrze odłożona, co? – kiwnąłem głową. Ruszyłem w stronę restauracji, ale zatrzymałem się przy drzwiach. Zobaczyłem Zayn’a i Alex, siedzących przy jednym stoliku, śmiejących się z czegoś… Wyglądali, jakby znali się od zawsze. Nie było pomiędzy nimi widocznej bariery, jaka istnieje zawsze pomiędzy ludźmi, którzy niedawno się poznali i nie rozmawiają zbyt wiele. Nie spodobało mi się to. Prawdopodobnie osoba, która by ich nie znała, która nie wiedziałaby, że ona ma chłopaka, stwierdziłaby, że oni są parą, albo co najmniej ze sobą kręcą. Zabolało mnie to. Nie wiem czemu się przestraszyłem, przecież gdyby Alexis nie chciała być ze mną, to by nie była. Bolało mnie to, że oni wyglądali ze sobą tak dobrze, jak dwie połówki tego samego jabłka. Po prostu pasowali do siebie. Ona wydawała się być jeszcze piękniejsza, taka szczęśliwa.. Tylko nie wiedziałem, czy jest szczęśliwa z mojego powodu, czy raczej z powodu mojego kumpla.
Potem uświadomiłem sobie, że spędziliśmy razem noc, że mówiła mi, że jej na mnie zależy. Na mnie, nie na Zayn’ie. I przestałem się bać. Poniekąd. Jakaś tam cząstka we mnie została, ale uspokoiłem się. 




**************************

Dziękuję wszystkim, którzy przeczytali poprzedni odcinek, a szczególnie dziewczynom, które go skomentowały. Ten dedykuję właśnie tym cudownym stworzeniom, dzięki którym chce mi się pisać. Uwielbiam was, jesteście najlepsze Annie, Harry's Kryptonite, isia i fashionlover.

P.S. Jeśli ktoś chciałby być informowany o nowych rozdziałach, niech poda swoje gg, będę pisała zawsze, gdy pojawi się tu coś nowego.

I przepraszam za wszelkie literówki i głupie błędy, ale część tego odcinka pisałam, jak byłam pijana :) Więc mam nadzieje, że mi wybaczycie xD

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :D Jak każdy zresztą :p Jestem bardzo ciekawa jak to się stanie, że Zayn i Alexis będą razem :D
    Życzę dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej,dziękuję za tą pewnego rodzaju dedykację:)

    Świetny rozdział, nie wiem, w którym momencie pisałaś po pijaku, bo jakiś szczególnych błędów nie zauważyłam. Nie chce mi się wierzyć, że związek Alex i Liama może się kiedykolwiek skończyć, a jeśli już, to jak do tego dojdzie. Chociaż już teraz widać, że Alexis ma słabość do Zayna i, kto wie, może działa to też w drugą stronę. Nie wiem czemu,,ale bardzo podobał mi się ten moment w windzie. Było wtedy widać, jak Malik działa na Alex. Realistycznie przedstawiłaś jak dziewczyna przeżywa to wszystko w środku. Dobrze, że,Liam nie jest zazdrosny i ufa Alexis. Bo, jak to mówią, bez zaufania nie ma związku. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Xxx

    [reasons-to-be.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń
  3. Twojego bloga komentuję po raz pierwszy, ale czytam go od samego początku i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Wiem, wiem jestem okropna dlatego, że nie komentowałam, ale byłam zbyt leniwa wybacz :)
    No więc czekam na kolejną część, mam nadzieję, że pojawi się ona szybciej niż 8 ^^
    zapraszam również do siebie **
    http://cause-you-make-my-heart-race-rachel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Komentowanie Twoich rozdziałów to sama przyjemność-są strasznie realistyczne. Tak jak Annie nie mogę sobie wyobrazić końca związku Alex i Liama. To jest cholernie trudne, a Ty jeszcze bardziej to utrudniasz świetnymi opisami, emocjami i biegiem wydarzeń. Nie wiem co się stanie i nie chcę wiedzieć( na razie :D) bo pewnie jak zawszę się rozkleję, ale cóż czekam na następny. xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział, trafiłam na bloga niedawno, przez przypadek i wcale nie żałuje - do następnego ;*
    [love-dont-not-die-no]

    OdpowiedzUsuń
  6. no dobra, trochę się zbierałam.. ale teraz matura i w ogóle tyle zamieszania. rozdział jak zwykle świetny, ja tu się tylko zastanawiam jak Alex przestanie być z Liamem, a zacznie spotykać się z Zaynem. tak więc czekam na kolejny rozdział, a nie należę do osób cierpliwych więc mam nadzieje, że już niedługo pojawi się kolejny rozdział. ;***

    OdpowiedzUsuń