Wolnym krokiem przekroczyłam hotelowy próg. Szłam, ledwo co,
ale szłam, trzęsły mi się nogi, trzęsły mi się ręce, miałam ochotę upaść na
podłogę w podziękowaniu wszelkim bogom tego świata za tę szansę. W mojej głowie
kłębiło się milion myśli, dobrych, złych, śmiesznych, smutnych, to uczucie było
niesamowite. Uczucie świadomości, że w końcu komuś zaimponowałam, że w końcu
udało mi się cos osiągnąć. W ciągu tak krótkiego czasu moje życie zmieniło się
o 180 stopni. Nie mogę na 100% powiedzieć, czy na lepsze, bo czegoś
zdecydowanie mi brakowało… właściwie to chyba kogoś mi brakowało… ale pomimo
tego dostałam od losu wspaniałego chłopaka, możliwość wystąpienia w telewizji,
poznania tylu wspaniałych ludzi, którzy wcale nie uważali mnie za totalną
kretynkę, jak cała moja stara szkoła. Otworzyły się przede mną drzwi i choć
droga prawdopodobnie nie będzie usłana różami, a jeśli już, to takimi różami z
łodyżkami, z mnóstwem kolców, a pomimo tego miałam wielką ochotę przejść przez
nie, zaryzykować, dawać z siebie wszystko i nie poddawać się.
Razem z moim życiem zmieniło się jeszcze jedno. A
mianowicie: JA. Nie byłam już tą niepewną, skrytą, nieśmiałą 18-latką, co
kiedyś. Otworzyłam się. Przestałam bać się pokazać prawdziwej siebie, choć
wiedziałam, że tak wiele osób będzie mnie oceniać, niektórzy źle, niektórzy
dobrze, ale będą o mnie mówić.
Rozpierała mnie radość. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam
taka szczęśliwa. O, nie, pamiętam. W poniedziałkowy wieczór. W ten pamiętny,
poniedziałkowy wieczór, w który puściłam się z chłopakiem, z którym byłam
trochę ponad tydzień. Swoją drogą to też było takie nie w moim stylu. Piszę, że
się ‘puściłam’, ale nie żałuję tego. Nie żałowałam nawet przez ułamek sekundy.
Liam jest najwspanialszą osobą, jaką w życiu spotkałam i nie żałuję niczego, co
do tej pory razem robiliśmy.
Rozpierała mnie radość, bo wreszcie mógł rozpocząć się w
moim życiu ten epizod, o którym marzy każda dziewczyna w moim wieku, może
pomijając wzmiankę o dużej, kochającej rodzinie, która jest cholernie dumna,
ale po co mi taka rodzina? Mam Victorię, mam Liama, mam chłopaków, z którymi
zdążyłam się już tak strasznie zżyć.. Oni już teraz są dla mnie, jak rodzina,
najlepsza rodzina.
Radość rozpierała mnie tak bardzo, że szłam przez ten
cholerny, hotelowy korytarz i czułam, jakbym tak wędrowała już z pół godziny,
choć minęło dopiero kilkanaście sekund. W końcu zdecydowałam się usiąść na
czerwonej kanapie, znajdującej się po mojej prawej stronie i ochłonąć.
Usiadłam, czując w brzuchu dziwne uczucie, lekki strach.
Zaczęłam się bać, bo myślałam o Liam’ie, Zayn’ie, Louis’ie, Niall’u i Harry’m.
Nie miałam od nich żadnych wieści, a oni też walczyli o miejsce w programie.
Kurde, jeśli okaże się, że, jakimś cudem (nie wiem jakim, bo oni są zajebiście
dobrzy), nie przeszli, cały czar pryśnie. Bo to nie byłoby to samo bez nich.
Jak mogłabym się cieszyć, skoro zostałabym sama. Byli dla mnie jak bracia i nie
mieli prawa mnie opuścić. Ale powinni już wrócić. Chcę, żeby już wrócili.
-Żyjesz? – usłyszałam znany mi głos. Podniosłam wzrok na dziewczynę,
która stała nade mną, wpatrując się we mnie z dziwnym zaciekawieniem.
-Żyję, ale ledwo – powiedziałam na wydechu. Różowowłosa
usiadła obok mnie, uśmiechając się ciepło.
-No mów. Cholernie jestem ciekawa, czy przeszłaś dalej. I od
razu chciałam cię poinformować, że jestem twoją oddaną fanką.
-No więc.. – chciałam potrzymać ją chwilę w niepewności, ale
jak zobaczyłam, że wstrzymuje oddech, nie wytrzymałam i pokiwałam głową.
Dziewczyna z wielką radością zaklaskała w dłonie, pisnęła i przytuliła mnie.
-Obiecuję, że będę na ciebie co tydzień głosować.
-Dzięki.. – chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale przerwały
mi dzikie krzyki. Zaczęłam rozglądać się dookoła, próbując znaleźć źródło
hałasu, ale w hotelu wszystko wydawało się być normalnie.
Tę normalność przerwało pięciu chłopaków, wbiegających do
budynku, skaczących, tańczących, krzyczących, przytulających się, płaczących i
śmiejących się w jednym momencie. Louis niósł Harry’ego na barana, Zayn i Niall
tańczyli zapewne jeden z swoich tańców szczęścia, a Liam przybiegł w do nas,
chwycił mnie w pasie i zaczął się kręcić wokół własnej osi, krzycząc przy tym,
że przeszli.
Po chwili postawił mnie na ziemi i spojrzał na mnie
pytająco. Właśnie w tamtej chwili postanowiłam zrobić im psikusa.
-Mów, przeszłaś? Bo my tak! Przeszłaś, przeszłaś? No gadaj!
– wysapał Lou, który, razem z Loczkiem, akurat do nas dotarli. Zrobiłam smutną
minę, ale widząc ich, takich ucieszonych i spełnionych, musiałam spuścić głowę,
bo jeszcze chwila i wybuchłabym śmiechem.
-Niee, Alex, musiałaś przejść. Alex! – poczułam, że
entuzjazm chłopców trochę się zmniejszył. Każdy z nich objął mnie, robiąc
‘miśka’.
-Przykro nam, Alexis – powiedział Niall, a ja nie
wytrzymałam.
-Nie potrzebnie, bo przeszłam. Idziemy do telewizji, dzieci!
– wykrzyczałam i zaczęłam skakać jak głupia (ich towarzystwo zdecydowanie
jeszcze bardziej obniżyło mój poziom intelektualny). Oni stali jak wryci, nie
widząc co mają zrobić.
-Jones, nie żyjesz! – krzyknął Zayn, zaczynając się
niebezpiecznie do mnie zbliżać. Zrobiłam wielkie oczy i skierowałam się biegiem
w stronę drzwi, którymi po kilku krótkich sekundach wybiegłam na ulice Londynu,
a za mną zgraja niebezpiecznych (ha ha ha, bardzo niebezpiecznych, tak bardzo
się ich boję) nastolatków.
Siedzieliśmy w McDonaldzie i jedliśmy. No bo co my innego
moglibyśmy robić w mieście, jak nie jeść? Uszło z nas trochę tego wszystkiego,
już nie lataliśmy jak nienormalni po mieście, uświadamiając wszystkim, że
właśnie dostaliśmy się na lajfy, a co ważniejsze, chłopcy już nie usiłowali
mnie zabić, za to, że ich tak wstrętnie wrobiłam. Cieszyli się, że będziemy tam
razem. I ja się cieszyłam. Nie zamieniłabym tych wariatów za nic.
-Mam pomysł – powiedziałam, odkładając opakowanie po
Chickenburgerze na niemały stos śmieci, znajdujący się na naszym stoliku. Pięć
par oczu skierowało się w moją stronę. – A może by tak oblać to, że nam się
udało –zaproponowałam.
-Ale w sensie, że impreza? – spytał Harry, z buzią pełną
frytek.
-Nie, bardziej coś… w stylu… pokojowej popijawy. Weźmiemy
moją siostrę i może Vanessę z recepcji, skoro i tak już jest moją fanką, i się
schlejemy jak świnie.
-Podoba mi się pomysł – powiedział blondas, kiwając głową.
-Mi też. – Zayn uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
-To ja wykombinuję od kumpla samochód i pojedziemy do sklepu
po prowiant. Kupimy tyle wódki, ile się zmieści do koszyka.
-I jeszcze jedzenie – przypomniał Louis’owi Niall, na co
wszyscy zaczęli się śmiać.
Wszyscy byli już co najmniej podpici. Wszyscy, oprócz
Liam’a, który zdecydował się nie pić. Pod stołem stało 5 pustych butelek po
czystej. Siedzieliśmy na podłodze, od dłuższego czasu grając w ‘Szczerość czy
odwaga’.
Harry zakręcił butelką po napoju i wypadło na Vanessę.
-Szczerość, czy odwaga? – spytał jak gentleman, choć język
trochę mu się plątał.
-Szczerość –odpowiedziała ze zniewalającym uśmiechem.
-Bolało, jak spadałaś z nieba, aniele? - wszyscy spojrzeli
na niego jak na debila.
-Weź może ty lepiej już idź spać, co chłopcze? Bo dla ciebie
to już za dużo.
-Nie, ja po prostu jestem szczery!
-Nie gadamy, tylko pijemy. – Louis otworzył kolejną butelkę
i zaczął nalewać wódkę do kieliszków. Skrzywiłam się nieco na ten widok, bo
zdawałam sobie sprawę, że kolejny dzień zdecydowanie nie będzie należał do tych
dobrych. Mimo to wzięłam do ręki pełny kieliszek, drugą chwyciłam szklankę z
zapojką i wypiłam.
-Może wam już wystarczy, co? – zapytał trzeźwy Liam,
przyglądając się Louis’owi, który patrzył na Victorię, jak na kawałek ciasta.
-Oj przestań. Jeszcze nikt nie zasnął, więc nie jest źle –
podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Chłopak uśmiechnął się i pocałował
mnie delikatnie w usta.
-Na razie jest dobrze, ale jeszcze trochę i Vicky wyląduje z
Louis’em w łóżku – wyszeptał mi na ucho. Spojrzałam na nich, a słowa Liam’a się
potwierdziły. Siedzieli oparci o ścianę, rozmawiając, a emanowała z nich taka
namiętność, że… Kurde, podejrzewam, że nawet pomiędzy nami nie było takiej
chemii. – Śmierdzisz wódą – usłyszałam z ust mojego chłopaka, co wyrwało mnie z
zamyślenia.
-No co ty… - odpowiedziałam sarkastycznie, śmiejąc się pod
nosem.
-Chodź już do pokoju – wymruczał wprost do mojego ucha.
Przez ton jego głosu zapomniałam o otaczającym nas świecie. Sposób, jakim
powiedział to krótkie zdanie spowodował, że gdybym tylko mogła, gdybyśmy byli
sami, rzuciłabym się na niego i zaczęła rozbierać.
-Dobra, my się zwijamy – powiedziałam zdecydowanie, próbując
podnieść się z podłogi, co niestety nie wychodziło mi zbyt dobrze. Nie obeszło się
oczywiście bez wybrechtania mnie od góry do dołu. W końcu Liam wstał i mi
pomógł. Dopiero gdy stanęłam na własne nogi, zdałam sobie sprawę, jak bardzo
jestem pijana. Złapałam chłopaka pod rękę, próbując nie pokazywać reszcie tego,
że ledwo idę.
Gdy byliśmy u mnie w pokoju, od razu skierowałam się do
łazienki. Szatyn podążył za mną, a gdy stanęłam przed lustrem, objął mnie w
pasie. Przyglądał się mojemu odbiciu.
-Ale ty jesteś śliczna – wyszeptał, na co zaniosłam się
śmiechem.
-No, śliczna, wyglądam, jakbym właśnie wyszła z grobu –
odwróciłam się do niego, opierając się o kran.
-Głupia jesteś – odpowiedział.
-Brzydka, głupia, czemu ty ze mną jesteś?
-Zaraz cię zdzielę. Jeszcze słowo – zagroził mi, robiąc przy
tym cholernie śmieszną minę.
-I tak wiem, że nie miałbyś psychy, żeby mnie uderzyć –
spojrzałam mu prosto w oczy. Nie byłam do końca pewna, czy w dobre oczy patrzę,
bo widziałam potrójnie, ale jednak, oczy to oczy.
-Zdzieliłbym cię psychicznie – stwierdził po chwili
głębokiego zamyślenia.
-Znęcanie się psychiczne też jest karalne. Tak samo, jak
groźby. Mogłabym to nagrać i pójść z tym na policję.
-I tak wiem, że nie miałabyś do tego psychy – powtórzył moje
wcześniejsze słowa.
-Niby na jakiej podstawie tak uważasz? – przyciągnął mnie do
siebie.
-Po prostu za bardzo mnie kochasz – podniosłam jedną brew,
udając zdziwienie.
-Nie wiem, z czego wynika twoja pewność siebie.
-Może z tego, że zawsze przechodzą cię dreszcze, jak cię
tak.. – przejechał dłonią po moim udzie i pośladku. - ..dotykam. – Rzeczywiście
przeszedł mnie dreszcz. – I jak cię całuję – jednym zgrabnym ruchem posadził
mnie na umywalce i wpił się w moje usta. Zaczęliśmy się całować. A potem
zrobiliśmy to, co robią dorośli ludzie (o żesz w mordę, jestem taka niedojrzała
emocjonalnie), pod prysznicem, a potem jeszcze raz w łóżku. Ale o tym nie
chcecie czytać. Zdecydowanie nie chcecie.
Obudził mnie silny ból głowy. Otworzyłam delikatnie oczy i
chwyciłam telefon, sprawdzając, która jest godzina. Powoli podniosłam się z
łóżka i udałam się do łazienki, by załatwić potrzebę fizjologiczną (czyt. spuścić
z kija). Gdy zobaczyłam się w lustrze, normalnie się przestraszyłam. Miałam
nawet ochotę się popłakać, ale stwierdziłam, że to nie pomniejszy sińców pod
oczami, a tylko pomoże im urosnąć. Przemyłam więc twarz zimna wodą, włosy
związałam w kucyk, założyłam koszulkę Liam’a (gdy tylko ją dostrzegłam,
przypomniałam sobie o kolejnej, spędzonej razem nocy, dzięki czemu poprawił mi
się humor. Szkoda, że nie zadziałało to na ból głowy) i po cichu wyszłam z
pokoju. Skierowałam się pod drzwi numer 362 i zapukałam cicho. Po chwili z pomieszczenia
wychyliła się głowa mojej siostry.
-Co jest? – zapytała, uśmiechając się. Przyjrzałam się jej
dokładnie. Miała mokre włosy i świeżo zmyty makijaż, ubrana była w białą, za dużą
koszulkę w niebieskie paski i damskie bokserki w serduszka. Ukrywała coś przede
mną. Jeszcze stała tak, jakby chciała coś ukryć. Na pewno coś ukrywała.
Szybkim ruchem wepchnęłam ją do pokoju i sama weszłam za
nią. To co zobaczyłam, nieźle mnie zszokowało. W jej łóżku leżał chłopak do
pasa przykryty cienką kołdrą. Nie miał na sobie koszulki, bo miała ją Victoria.
Czyli pod przykryciem pewnie też był nagi.
-Victoria Jones! – ‘krzyknęłam’ szeptem, próbując nie
obudzić gościa. – Wychodzimy! – Pociągnęłam ją powrotem na korytarz. – Czy mi
się kurwa wydaje, czy ty się przespałaś z Louis’em?! – zapytałam z niedowierzaniem.
Dziewczyna zarumieniła się, ale nadal stała niewzruszona.
-Może. Nic ci do tego.
-Nic mi do tego? Znasz go półtora tygodnia!
-A ty znasz Liam’a miesiąc a pieprzycie się jak króliki!
-Jacież pierdzielę, po pierwsze, my jesteśmy razem, po
drugie weź się odwal ode mnie i Liam’a, a po trzecie, ja pierdolę, taką ty masz
niewyparzona gębę! Nie mogłabyś czegoś czasem powiedzieć normalnie, jak
cywilizowany kurwa człowiek? – zapytałam z wyrzutem.
-Ja się odwalę od was, jak ty się odwalisz ode mnie. Nie
zapominaj, że jestem starsza i będę spać z kim mi się podoba. A co do mojej
niewyparzonej gęby, to mówię, jak na damę przystało. A teraz pozwól, że wrócę
do księcia z bajki, który pieprzy jak rasowy królik! To tak nawiązując do
zwierząt.
- Dobra, rób co chcesz, z kim chcesz i kiedy chcesz, tylko
nie zapominaj, że on nie zniknie, jak ci się znudzi, on tu cały czas będzie. A
Lou jest takim typem chłopaka, że jak go skrzywdzisz, to nie będzie mu łatwo.
Polubiłam go, więc proszę cię, nie każ mi naprawiać twoich błędów, nie zrób nic
głupiego.
-Weź wyluzuj. Przecież nie zostawiłabym na lodzie takiego
słodkiego króliczka.
-Jesteś popieprzona. Ja ci chyba załatwię nowy pokój, taki
bez klamek.
-Też cię kocham. A tak w ogóle to po co ty tu przyszłaś?
-Zapytać się czy masz coś na kaca. – Po krótkiej chwili przyniosła
mi tabletki i mogłam spokojnie wrócić do pokoju.
A jak powiedziałam Liam’owi, kogo spotkałam rano u Vicky w
pokoju, stwierdził, że wcale się nie dziwi i że już wczoraj było pewne, że
wylądują razem w łóżku, czego oczywiście mogę nie pamiętać, bo byłam
napieprzona w trzy dupy, na co stwierdziłam, że napieprzona to byłam dopiero po
godzinie, na co on chwycił się za głowę i stwierdził, że wystarczy krótka
chwila, żebym przejęła głupie nawyki od mojej siostry. A potem resztę dnia
spędziliśmy razem w łóżku, oglądając filmy.
Tak dzieci. Nie pijcie alkoholu.
~*~*~*~*~*~*~
Ogłoszenia parafialne (PROSZĘ O PRZECZYTANIE I DOKŁADNE PRZEANALIZOWANIE INFORMACJI):
1. Chciałam wszystkich cholernie przeprosić za to, że przegapiłam termin nowego odcinka, ale na prawdę nie miałam głowy do pisania. Tak samo jak nic mi nie wchodziło (na co potwierdzeniem są zdecydowanie niedane próby mojej nauki), tak samo nic nie mogło wyjść. A jeśli już coś mi się udawało napisać, to po prostu do niczego się nie nadawało i nie miało racji bytu (tak jak moje wypracowanie na maturze z polskiego).
2.Chciałam wszystkich cholernie przeprosić za ten odcinek. Zdaję sobie sprawę, że jest gówniany, no ale nic nie mogę na to poradzić. Obiecałam sobie, że dziś dodam nowy, bo sobie poleciałam w chuja, ale nie zdawałam sobie sprawy, że będę tak zjebana po dwóch maturach z angielskiego (swoją drogą co za popieprzony debil wymyślił, żeby podstawa i rozszerzenie z anglika było jednego pierdolonego dnia). Także brak w tym odcinku opisów, a rozmowy są tępe (chodź przyznam, że wymiana zdać Alex i Vicky całkiem mi się podoba, może dlatego, że jest napisana w moim ojczystym, podwórkowym języku, tak, my takimi tekstami sypiemy na co dzień, nie rozumiem skąd w was to oburzenie). Po prostu wyczerpałam już swój limit twórczy na jakieś kolejne... 10lat. A jutro czeka mnie matura z WOSu, na której też niestety będę musiała pisać wypracowanie.
3. Z racji tego, że poleciałam sobie w chuja z tym odcinkiem, postaram się dodawać następne ździebko częściej, ale oczywiście nic nie obiecuję, bo mam za tydzień ustną z polaka, nie umiem nawet kawałka swojej jeszcze nieskończonej prezentacji, a od soboty idę do pracy, więc nie wiem czy będę miała czas.
4. 1 czerwca lecę do Anglii, ale nie chcę zawieszać bloga ani nic, opowiadania też do tej pory nie skończę, ale komputer biorę ze sobą, internet prawdopodobnie będę tam miała, więc postaram się dodawać nowe odcinki tak często, jak tylko będę mogła.
5. Mam nowy szablon. Poniekąd go lubię. Jednakże, żeby tradycji stało się za dość, nie podoba mi się, bo zrobiłam go sama.
5. Mam nowy szablon. Poniekąd go lubię. Jednakże, żeby tradycji stało się za dość, nie podoba mi się, bo zrobiłam go sama.
6. Chciałam serdecznie podziękować za komentarze pod ostatnim rozdziałem. One na prawdę pomagają mi się zmobilizować, a im więcej ich będzie tym i zmobilizowana będę bardziej. Tak więc. komentować!!!
Koniec ogłoszeń.